Lot Jet Konnect (low cost należący do Jet Airways) znowu był z lekkim poślizgiem. Trochę przyczyniła się do tego dodatkowa kontrola bezpieczeństwa na płycie lotniska w Kathmandu. Wejście na pokład było poprzedzone dosyć długim oczekiwaniem w kolejce na palącym słońcu. Do schodów na pokład dostawiana jest specjalna buda, w której oddzielnie kobiety i mężczyźni są ręcznie macani i przeszukiwane są bagaże. Hmmmmm..... pierwszy raz się z czymś takim spotkaliśmy. Łącznie, od wejścia do terminalu, przeszliśmy przez 4 "macania" :)
Ostatecznie w Delhi lądujemy koło 17. Tym razem mamy jeszcze więcej czasu.... Pierwszą godzinę po przylocie spędziliśmy w strefie przy transfer desku w oczekiwaniu na pojawienie się kogoś z Lufy, kto może nam wydrukować boarding passy na lot do Frankfurtu i dalej do Krakowa. A potem zasłużony obiad bo w brzuchu już strasznie burczy :)
Urodziny Kamili uczciliśmy Bacardi Breezer zakupionym w jednej z kafejek. Tortu nie było :P
Do 2 w nocy dotrwaliśmy w zacisznym miejscu na leżankach za gate'em 20 (polecamy)
Wylot do Frankfurtu z 20 minutowym opóźnieniem - niestety tym razem jumbo nabity do ostatniego miejsca........