Pobudka o 8 rano, szybkie śniadanie i rozpoczęliśmy zejście w dolinę. Niestety w nocy popsuła się pogoda i cały czas padało, niezbyt mocno ale wystarczająco aby szybko przemoknąć :) Ziemia zrobiła się bardzo śliska i mogliśmy zobaczyć kilka spektakularnych przyziemień :) Po 1,5 godziny ostrego zejścia dotarliśmy do całkiem imponującego wodospadu. W planie był dłuższy postój i kąpiel ale pogoda raczej zniechęcała do tego typu zabaw. Jedyni śmiałkowie, którzy wskoczyli pod wodospad to para z UK.
Po kolejnej godzinie marszu dotarliśmy do przystani z pontonami i po dosyć wezbranej, ze względu na padający deszcz, rzece spłynęliśmy ładnych kilka kilometrów. Nasz team pontonowy był bardzo zrównoważony - trójka Niemców, trójka Polaków. Wygraliśmy! Na mecie byliśmy pierwsi - (chociaż nie było mowy o żadnych zawodach ;)). W pięknym stylu pokonywaliśmy wszelkie groźne miejsca na wezbranej rzece (przy oczywistym udziale doświadczonego sternika).
Potem już tylko krótki spływ na tratwie z bambusa, lunch i powrót do Chiang Mai.
Wieczór był baaardzo długi - poznaliśmy sporo ludzi, usłyszeliśmy wiele ciekwaych historii. Trochę (bardzo?) zazdrościmy tym, którzy są już w podrózy od kilku miesięcy i mają przed sobą parę następnych :( Dostaliśmy trochę kontaków - mogą się przydać w przyszłości :) Pogaduchy zakończyliśmy o 3 nad ranem.........