Sobote zaczelismy w niezbyt duzym pospiechu bo nic szczegolnego, oprocz zakupow, nie zaplanowalismy na ten dzien. Po leniwym sniadaniu wsiedlismy do tramwaju wodnego i poplynelismy do China Town. Niestety okazalo sie, ze wiekszosc ze sklepow w tym rejonie sprzedaje tylko w ilosciach hurtowych wiec specjalnie sie nie oblowilismy :)
Potem podroz z taksowkarzem naciagaczem, ktory zrobil z nami dwa razy wiecej km niz powinien. Ale ze zarobil na tym tylko jakiegos dolara wiecej to mu wspanialomyslnie darowalismy ;) I tak dojechalismy do Mekki zakupowej w Bangkoku - Silom i Pratunam. Niezliczone bazary i gigantyczne centra handlowe. Od takich dla zwyklych smiertelnikow po takie dla tych z baaaardzo zasobnym portfelem. Przez te ostatnie tylko przemykalismy aby skorzystac z klimatyzacji bo dzien byl wyjatkowo upalny :)
Odwiedzilismy tez rooftop bar i obrotowa platforme na najwyzszym budynku Tajlandii. Ladne widoki na cale miasto ale trzeba bylo uciekac z platformy bo znowu o zmroku przyszla potezna burza. Mielismy tez watpliwa przyjemnosc przeplynac sie promem po kanalach - straszny sciek :)
Jutro ostatni dzien w Bangkoku i poznym wieczorem spadamy na lotnisko aby kilka minut po polnocy w poniedzialek rozpoczac podroz powrotna do PL.........
Buuuuuu..... :(