I tak oto znow jestesmy w Bangkoku. Podroz z Siem Reap poszla w miare sprawnie. Niestety pogoda znowu splatala figla - stolica powitala nas w jeszcze gorszy sposob niz pozegnala kilkanascie dni temu. Na autostradzie, tuz przed lotniskiem, dopadla nas tak gigantyczna burza, ze nastepne 10 km pokonalismy w ciagu dwoch godzin ze wzgledu na totalny paraliz ruchu drogowego. Taki urok duzych miast i piatkowego popoludnia:)
Po Laosie i Kambodzy Tajlandia wydaje sie byc oaza spokoju, czystosci i pieknych zapachow. Inny swiat.... Poczulismy sie jak w domu.
Oczywiscie nie omieszkalismy wpasc na male co nieco do "naszej" ulicznej restauracji na Rambutri. I tak siedzimy sobie przy stoliku, wcinamy, popijamy Changiem a tu do stolika obok przysiadaja sie Francuzi, ktorych spotkalismy na wodospadach Kuang Si w Laosie :)
Troche zrypani podroza z Siem Reap kolo 23 udalismy sie na zasluzony spoczynek. Zwlaszcza, ze w planach na sobote shopping spree ;)